Strach po raz trzeci

Niedawno pisałem o Medal of honor (2010). Pisałem w dość smutnym tonie, bowiem gra, w której poukładałem wielkie oczekiwania, zawiodła mnie na całej linii. Nauczony więc tym nieciekawym doświadczeniem z dużym dystansem podszedłem do innej gry, na którą czekałem od dawno. Mowa to o trzeciej odsłonie serii FEAR. Każdy fan gier FPS z pewnością zna ów tytuł i wie, że można się było to tej pory spodziewać niesamowitej grafiki, świetnego klimatu grozy, dobrej fabuły i (moim zdaniem) najlepiej jak do tej pory fizyki strzelania. Zainstalowałem, włączyłem… no i cóż? Graficznie nie powala, ale stoi na wysokim poziomie. Strzela się świetnie! Żeby nie powiedzieć, że jeszcze lepiej niż w poprzednich odsłonach. Fabuła również ciekawa. Co więc poszło nie tak? Klimat… Najważniejszy aspekt całej serii Fear został zredukowany do minimum. O ile grając przy zgaszonym świetle i w słuchawkach w poprzednie części, wystrzeliwałem cały magazynek w górę, gdy usłyszałem najmniejszy szmer, o tyle tutaj poważnie przestraszyłem się może 2-3 razy! Bardzo mało klimatu i nastroju grozy. Sama rozgrywka w trybie single player pozostawia także wiele do życzenia. Bo chociaż jest lista celów, osiągnięć do odblokowania, co zmusza do kolejnego przejścia gry, to i tak na poziomie EASY przejście Fear 3 zajmuje od 4 do maksimum 6 godzin. Trochę przy krótko. Reasumując: dobra grafika, takaż sama fabuła, świetnie się strzela, ale gra jest za krótka i za mało klimatyczna. 6-7/10.